Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wygłupy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wygłupy. Pokaż wszystkie posty
16 grudnia 2008
Skoro podał to PAP, to musi być prawda, nie? Ustaliliśmy z Radkiem, że musimy zaatakować Rosję. W czwartek, góra w piątek. Wcześniej ustalił to prezydent:
Tylko koledzy z PAP nie wiedzą, że pisze się "Roodym" ;)
11 grudnia 2008
Dawny blask rozbłyska na nowo
Z kronikarskiego obowiązku odnotować muszę kolejny odcinek sagi o tym, że Warszawa odzyskuje dawny blask. Tym razem do zdefiniowanego przeze mnie i "Dziennik" wzorca nawiązuje "Polska". Ale nawiązuje - co trzeba podkreślić - w sposób kreatywny ;)
A plany dla pl. Grzybowskiego też warte są uwagi. Miasto przedstawiło swoją wizję. Nie ma w niej Dotleniacza, ale to, co jest - śmiało można uznać za efekt dotlenienia, jakie wtedy nastąpiło. Będzie miejsce spotkań, a nie kolejny wygon z martyrologicznym akcentem na środku ożywiany raz w roku wieńcami i zniczami. To cieszy.
10 grudnia 2008
Manager
A to z kolei fotka zrobiona jakiś czas temu w jednym z warszawskim marketów. Do zakupu gry Fifa Manager 09 zachęca mój absolutnie ulubiony komentator wydarzeń piłkarskich - Jacek Gmoch.
Ciekawe, czy polska edycja ma patcha afera_korupcyjna.exe i dodatek bohomazy_09 - analizuj sprzedane mecze metodami mistrzów polskiej myśli szkoleniowej!
A dla wszystkich dorosłych fanów Jacka Gmocha - w cyklu "przeżyjmy to jeszcze raz" - Mundial 2002:
Ciekawe, czy polska edycja ma patcha afera_korupcyjna.exe i dodatek bohomazy_09 - analizuj sprzedane mecze metodami mistrzów polskiej myśli szkoleniowej!
A dla wszystkich dorosłych fanów Jacka Gmocha - w cyklu "przeżyjmy to jeszcze raz" - Mundial 2002:
Peace
Pod oknem mojej mamy administracja osiedla
z pomocą awangardowej iluminacji
dała wyraz swoim pacyfistycznym przekonaniom :)
z pomocą awangardowej iluminacji
dała wyraz swoim pacyfistycznym przekonaniom :)
09 listopada 2008
Dwóch panów na Ursynowie, nie licząc psa
Wzbraniam się przed wklejaniem na bloga wszelkich depesz, komunikatów oraz email od pr-owców czy rzeczników prasowych. To zabiłoby bloga i utrudniło mi pewnie z czasem kontakty służbowe, a poza tym nie jestem do końca przekonany, czy to, co potrafi doprowadzić do łez w redakcji jest tak samo śmieszne, gdy się czyta w innych okolicznościach. Dzisiejszy wyjątek będzie więc swoistym eksperymentem na organizmach czytelników.
Lejdis end dżentelmen - Komenda Stołeczna Policji prezentuje:
A swoją drogą może to jest pomysł na drugiego bloga? Mam tylko obawę tego rodzaju - w redakcyjnej głupawce zdarza nam się czasem śmiać z rzeczy, które tak naprawdę śmieszne nie są. Czasem jednak i komunikaty o sprawach tragicznych napisane są tak, że nie sposób zachować powagi, a w dodatku po iluś tam godzinach dyżurowania ludzi śmieszą czasem rzeczy niespodziewane. I tu właśnie widzę problem z takim pomysłem. Ale może się kiedyś przełamię.
Lejdis end dżentelmen - Komenda Stołeczna Policji prezentuje:
Goniąc go krzyczał, że zje jego psaI jak? Nas doprowadziło do łez. Trzeba sobie przy tym powiedzieć, że komunikaty służb mundurowych bywają czasem porażające. I nie chodzi o natrząsanie się z mundurowych, jak w tych pseudo wyciągach z ich raportów, które krążą po sieci. Widać, że czasami i autorzy tych komunikatów mają sporo dobrej zabawy przy opisywaniu bohaterstwa kolegów.
Policjanci z Ursynowa zatrzymali Wojciecha L., mieszkańca województwa wielkopolskiego, który groził innemu mężczyźnie. Słowa jakie przy tym kierował w stronę pokrzywdzonego naprawdę budziła grozę. Agresor krzyczał przy tym, że najpierw zabije jego rodzinę, wnukom obetnie palce, potem zje jego psa, a na koniec zajmie się 50-latkiem. Tłum ludzi próbował uspokoić agresywnego Wojciecha L. Dopiero mundurowi uwolnili pokrzywdzonego z rąk okładającego go butem napastnika.
Chwile grozy przeżył 50-letni mężczyzna, który wyszedł rano na spacer ze swoim psem. Spacerując w okolicy Lasu Kabackiego, między drzewami zauważył palące się ognisko. Gdy podszedł bliżej,nie zauważył wokół żadnej osoby Wokół. W obawie przed rozprzestrzenieniem się ognia, ugasił ognisko zasypując je piaskiem. Od tego wszystko się zaczęło.
Nagle z pobliskich zarośli w jego stronę wyskoczył mężczyzna. Widać było, że jest bardzo zdenerwowany. Zaczął krzyczeć i grozić 50-latkowi w języku rosyjskim, po czym ruszył za nim w pogoń. Wystraszony mężczyzna zaczął uciekać razem ze swoim psem. Zrozumiał jednak bardzo dokładnie co wykrzykiwał Wojciech L. Mężczyzna groził, że zabije jego całą rodzinę, wnukom poodcina palce, potem zje jego czworonoga a na koniec zajmie się pokrzywdzonym. Kilkakrotnie powtarzał, że zna najlepsze metody zabijania. Nie wiedząc z kim ma do czynienia, 50-latek uciekał ile sil w nogach, obawiając się jednocześnie o życie własne jak i swojej rodziny.
Po czterokilometrowej ucieczce, mężczyznę opuściły siły i zmuszony był zatrzymać się przy ulicy Belgradzkiej. Tam dopadł go nadal agresywny Wojciech L. Zaczął bić swoja ofiarę ciężkim butem, który zdjął z nogi. Cały czas wykrzykiwał, że zje jego psa, a potem zabije jego całą rodzinę. Sytuacja ta zaniepokoiła przechodniów. Tłum próbował uspokoić 45-latka. Dopiero, gdy zaalarmowali policjantów, patrol zabrał mężczyznę prosto do celi.
Prawdopodobnie wypity wcześniej alkohol był jednym z powodów agresji mężczyzny, resztę ustala śledczy podczas przesłuchania. Badanie alkomatem wykazało że Wojciech L. ma ponad 1,5 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Kiedy wytrzeźwieje będzie tłumaczył się z gróźb, jakie kierował w stronę 50-latka oraz za jego pobicie. Może mu za to grozić nawet do dwóch lat więzienia.
ao/rm
A swoją drogą może to jest pomysł na drugiego bloga? Mam tylko obawę tego rodzaju - w redakcyjnej głupawce zdarza nam się czasem śmiać z rzeczy, które tak naprawdę śmieszne nie są. Czasem jednak i komunikaty o sprawach tragicznych napisane są tak, że nie sposób zachować powagi, a w dodatku po iluś tam godzinach dyżurowania ludzi śmieszą czasem rzeczy niespodziewane. I tu właśnie widzę problem z takim pomysłem. Ale może się kiedyś przełamię.
05 listopada 2008
01 października 2008
24 września 2008
Z archiwum X
W zakamarkach telefonu odkryłem zaginiony dowód na to, że Kubuś Puchatek został zamordowany, poddany obróbce i zmieniony w mielonkę!
23 września 2008
12 września 2008
Fraszka na zderzacz hadronów
Gdy we wnętrzu wielkiej beczki
dwie pierdolną się cząsteczki,
wtedy światło zgaśnie wszędzie
i ni chuja nic nie będzie.
Jak zwykle bezbłędny
Dyżurny Satyryk Miasta, mp :)
12 sierpnia 2008
30 lipca 2008
30 kwietnia 2008
29 marca 2008
Zostałem feministą
Rozmawiamy dziś z panem Karolem, który ostatnio dowiedział się, że jest feministą. Panie Karolu, jak to się stało?
- Właściwie trudno powiedzieć. Moja dziewczyna, wie pani, ona robi drugi kierunek studiów. Więc ona poszła do biblioteki, a ja chciałem tylko ogarnąć biurko i brudne ciuchy z podłogi.
Tak to się zaczęło?
- Tak, w sumie dość niepozornie, wręcz niegroźnie. To może się przytrafić każdemu.
I co było potem?
- Starłem kurze, pozmywałem, nastawiłem pranie i zorientowałem się, że to się stało. Nawet nie wiem kiedy, całkiem niepostrzeżenie.
Jak pan zareagował?
- W pierwszej chwili poczułem się bardzo nieswojo. Postanowiłem podzielić się tym z przyjaciółmi. Okazało się, że to spotkało nie tylko mnie.
To chyba było pocieszające?
- Na pewno. No a potem zorientowałem się, że tak naprawdę nic się w moim życiu nie zmieniło.
Czyżby?
- Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale tak właśnie jest. Nadal mogę oglądać mecze i pić piwo z kolegami. Zresztą piwo piję nawet, gdy sprzątam, więc właściwie można powiedzieć, że mam więcej czasu na takie drobne przyjemności.
Czy myśli pan, że bycie feministą może stać się trendy?
- Uważam, że każdy powinien tego spróbować.
- Właściwie trudno powiedzieć. Moja dziewczyna, wie pani, ona robi drugi kierunek studiów. Więc ona poszła do biblioteki, a ja chciałem tylko ogarnąć biurko i brudne ciuchy z podłogi.
Tak to się zaczęło?
- Tak, w sumie dość niepozornie, wręcz niegroźnie. To może się przytrafić każdemu.
I co było potem?
- Starłem kurze, pozmywałem, nastawiłem pranie i zorientowałem się, że to się stało. Nawet nie wiem kiedy, całkiem niepostrzeżenie.
Jak pan zareagował?
- W pierwszej chwili poczułem się bardzo nieswojo. Postanowiłem podzielić się tym z przyjaciółmi. Okazało się, że to spotkało nie tylko mnie.
To chyba było pocieszające?
- Na pewno. No a potem zorientowałem się, że tak naprawdę nic się w moim życiu nie zmieniło.
Czyżby?
- Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale tak właśnie jest. Nadal mogę oglądać mecze i pić piwo z kolegami. Zresztą piwo piję nawet, gdy sprzątam, więc właściwie można powiedzieć, że mam więcej czasu na takie drobne przyjemności.
Czy myśli pan, że bycie feministą może stać się trendy?
- Uważam, że każdy powinien tego spróbować.
;)
15 lutego 2008
A nie mówiłem?
Jakby na potwierdzenie mojego skojarzenia premierów Tuska i Turskiego - mamy akcję jak z serialu. Tam był wybuch atomowy - a w realu spada na nas satelita, tyle że nie wschodni, lecz zachodni.
02 lutego 2008
31 stycznia 2008
05 stycznia 2008
Awaria
On Jan 5, 2008 2:07 AM, Carlos El Cobosso wrote:
Czy ktoś ma jakiś pomysł, dlaczego z całego internetu nie mogę się połączyć z jedną stroną - własną?!
Sprawdzone - strona i domena działają.
Sprawdzone - nie blokuje jej żaden plugin - nie widzę jej z żadnego urządzenia stojącego z moim routerem z telefonem włącznie (jeśli łączy sie po Wi-Fi - po GPRS daje radę).
Sprawdzone - home.pl mojego IP nie zablokowało.
Nie sprawdzone - co na to Aster.
Nie wiem, czy Wam też się to czasem zdarza, ale to coś jak pamiętna scena z "Seksmisji", gdy plan ucieczki głównych bohaterów na skażoną wirusem doktora Kuperweisera powierzchnię zdaje się w oczach rozpadać o nieznajomość hasła (dziś powiedzielibyśmy - PIN-u). Ja na ten przykład często mam tak, że czekam na windę (jak się mieszka na nieludzkiej wysokości 16. piętra, to często się tak ma), czekam, czekam i dopiero jak wypowiem hasło - to samo hasło, oczywiście - winda się zjawia w ten sam zaskakujący, graniczący z magią sposób. Podobnie bywa z wszelkimi infoliniami - czasem niestety zdarza się, że po kwadransie kulturalnego spełniania prośby o cierpliwe oczekiwanie na zgłoszenie się operatora hasło usłyszy ten, który akurat zdecyduje się łaskawie podnieść słuchawkę, z której skapuje już zwykle pokaźna ilość żółci i jadu.
Tak właśnie zadziałał powyższy mail z desperacką prośbą o pomoc - gdy po kilkudziesięciu minutach gmerania w oknie Firefoxa, odbyciu konsultacji z kumplem, czatu z operatorem home.pl oraz prądowym restarcie wszystkiego zacząłem w głowie układać, co powiem jutro temu jebanemu chujowi z Aster, który podniesie wreszcie tę pierdoloną słuchawkę...
Tak właśnie zadziałał powyższy mail z desperacką prośbą o pomoc - gdy po kilkudziesięciu minutach gmerania w oknie Firefoxa, odbyciu konsultacji z kumplem, czatu z operatorem home.pl oraz prądowym restarcie wszystkiego zacząłem w głowie układać, co powiem jutro temu jebanemu chujowi z Aster, który podniesie wreszcie tę pierdoloną słuchawkę...
... nieopatrznie nacisnąłem [F5]...
...i na ekranie znów zobaczyłem swoje parszywe gęby ze stoickim spokojem odstraszające gości www.roody102.pl
PS: Wiem, opieprzam się ostatnio. Nie mam weny, święta były, obżarstwo takie, że sam niemal stałem się nieruchomością, przez co o mały włos nie dałbym własnego zdjęcia na okładkę dziennikowego dodatku o tychże.
18 grudnia 2007
11 grudnia 2007
Włatcy móch rzondzom
Zgodnie z zapowiedzią filmik z Grzegorzem Schetyną w roli głównej stał się pretekstem do napisania z dawna planowanej notki o naszym redakcyjnym odkryciu - zajebiaszczej kreskówce "Włatcy móch".
Punktem wyjścia niech zaś będzie komentarz, który się pod filmikiem pojawił - że co? Że słaba podróbka "South Parku"? To dowodzi braku zrozumienia ;) A poważnie - skojarzenia ze "South Parkiem" są tyleż nieuniknione, co mylące. Ale po kolei.
Bohaterami "Włatców móch" są czterej uczniowie typowej polskiej podstawówki: Konieczko (naukowiec), Maślana (nadziany), Anusiak (burak) i Czesio (zombie). To właśnie Czesio (na zdjęciu) odezwał się swoim charakterystycznym głosem do Schetyny. Treścią filmu są zaś typowe uczniowskie przygody, w których udział biorą przede wszystkim Pani Frau i Higienistka oraz rodzice i inni - poza Czesiem - mieszkańcy cmentarza; Marcel (były już niestety mąż Higienistki) i Pułkownik (odpowiedzialny za wątki patriotyczne). I oczywiście występujący gościnnie the one and only, Miś Przekliniak!
Punkt wyjścia jest więc w istocie podobny do "South Parku", koncepcja plastyczna jest do pewnego stopnia porównywalna, choć bez wątpienia zarówno technicznie jak i wizualnie oryginalna (a jej przaśność jest absolutnie zamierzona). Zupełnie oryginalne są natomiast bogate lokalne konteksty, parodie polskich realiów i stopień odniesień do aktualnych wydarzeń (daleko mniejszy). Inne jest też poczucie humoru - choć równie ostre i nie stroniące od wulgaryzmów, bliższe jest jednak makabrycznym wątkom Monty Pythona, niż obscenie SP (choć oczywiście i tu fekalnych dowcipów nie brakuje). Tak czy inaczej mieszanka jest piorunująca, dowcipy ostre, a teksty na stałe wchodzą do języka.
Nie wiem, czy określenie "polski South Park" przylgnęło do serialu z intencji twórców, czy też powtórzone kilkukrotnie przez dziennikarzy zaszufladkowało ich dzieło. Tak czy inaczej odbyło się to ze szkodą dla samej kreskówki. W takich porównaniach "podróbka" zawsze stoi na przegranej pozycji - fani będą bronić świętości pierwowzoru, a ci którzy go nie lubią ze zrozumiałych względów ominą też kopię. Tak i jak początkowo bardzo ostrożnie zareagowałem na wieść o tym serialu i dopiero niedawno odkryłem jego urok. Nie wiem ile w tym zasługi zbiorowej głupawki, którą potrafimy wkręcić sobie w biurze (na wypadek, gdyby czytali mnie przełożeni - oglądamy serial w czasie przerw obiadowych, nie w czasie pracy, oczywiście) - może po prostu trzeba to zacząć oglądać z kimś, by się wczuć. Ale warto, bo zabawa jest przednia. Kilka osób już przekonałem, wkrótce jak sądzę dołączy do nas pan Schetyna, który na pewno niejedną płytę DVD z "Włatcami" już dostał, a to przecież dopiero początek sezonu świątecznego.
Tym, którzy chcą się przekonać lub dać "Włatcą móch" drugą szansę polecam kilka naprawdę doskonałych odcinków: Pranie Mózgów, Wykopki, Ekskumancja i Gigant. Nie wiem czy jest to zgodne z intencją twórców, ale całość dostępna jest na YouTube; konsekwentnie uploaduje niejaki JozekPalka. Pierwsze 24 odcinki, po 6 na płycie, są już do kupienia w całkiem przyjaznych cenach.
Punktem wyjścia niech zaś będzie komentarz, który się pod filmikiem pojawił - że co? Że słaba podróbka "South Parku"? To dowodzi braku zrozumienia ;) A poważnie - skojarzenia ze "South Parkiem" są tyleż nieuniknione, co mylące. Ale po kolei.
Bohaterami "Włatców móch" są czterej uczniowie typowej polskiej podstawówki: Konieczko (naukowiec), Maślana (nadziany), Anusiak (burak) i Czesio (zombie). To właśnie Czesio (na zdjęciu) odezwał się swoim charakterystycznym głosem do Schetyny. Treścią filmu są zaś typowe uczniowskie przygody, w których udział biorą przede wszystkim Pani Frau i Higienistka oraz rodzice i inni - poza Czesiem - mieszkańcy cmentarza; Marcel (były już niestety mąż Higienistki) i Pułkownik (odpowiedzialny za wątki patriotyczne). I oczywiście występujący gościnnie the one and only, Miś Przekliniak!
Punkt wyjścia jest więc w istocie podobny do "South Parku", koncepcja plastyczna jest do pewnego stopnia porównywalna, choć bez wątpienia zarówno technicznie jak i wizualnie oryginalna (a jej przaśność jest absolutnie zamierzona). Zupełnie oryginalne są natomiast bogate lokalne konteksty, parodie polskich realiów i stopień odniesień do aktualnych wydarzeń (daleko mniejszy). Inne jest też poczucie humoru - choć równie ostre i nie stroniące od wulgaryzmów, bliższe jest jednak makabrycznym wątkom Monty Pythona, niż obscenie SP (choć oczywiście i tu fekalnych dowcipów nie brakuje). Tak czy inaczej mieszanka jest piorunująca, dowcipy ostre, a teksty na stałe wchodzą do języka.
Nie wiem, czy określenie "polski South Park" przylgnęło do serialu z intencji twórców, czy też powtórzone kilkukrotnie przez dziennikarzy zaszufladkowało ich dzieło. Tak czy inaczej odbyło się to ze szkodą dla samej kreskówki. W takich porównaniach "podróbka" zawsze stoi na przegranej pozycji - fani będą bronić świętości pierwowzoru, a ci którzy go nie lubią ze zrozumiałych względów ominą też kopię. Tak i jak początkowo bardzo ostrożnie zareagowałem na wieść o tym serialu i dopiero niedawno odkryłem jego urok. Nie wiem ile w tym zasługi zbiorowej głupawki, którą potrafimy wkręcić sobie w biurze (na wypadek, gdyby czytali mnie przełożeni - oglądamy serial w czasie przerw obiadowych, nie w czasie pracy, oczywiście) - może po prostu trzeba to zacząć oglądać z kimś, by się wczuć. Ale warto, bo zabawa jest przednia. Kilka osób już przekonałem, wkrótce jak sądzę dołączy do nas pan Schetyna, który na pewno niejedną płytę DVD z "Włatcami" już dostał, a to przecież dopiero początek sezonu świątecznego.
Tym, którzy chcą się przekonać lub dać "Włatcą móch" drugą szansę polecam kilka naprawdę doskonałych odcinków: Pranie Mózgów, Wykopki, Ekskumancja i Gigant. Nie wiem czy jest to zgodne z intencją twórców, ale całość dostępna jest na YouTube; konsekwentnie uploaduje niejaki JozekPalka. Pierwsze 24 odcinki, po 6 na płycie, są już do kupienia w całkiem przyjaznych cenach.
Subskrybuj:
Posty (Atom)
©
Jeśli chcesz wykorzystać jakiś materiał z tej strony, pamiętaj o podaniu źródła.
--
Obrazek Małego Powstańca na deskorolce autorstwa Jerzego Woszczyńskiego wykorzystałem dzięki uprzejmości autora.
--
Szablon: Denim by Darren Delaye.
--
Obrazek Małego Powstańca na deskorolce autorstwa Jerzego Woszczyńskiego wykorzystałem dzięki uprzejmości autora.
--
Szablon: Denim by Darren Delaye.