04 lutego 2008

Gdy kilka dni temu pisałem o medialnej burzy wokół placu Defilad, nie myślałem, że konkurencja tak ochoczo przyzna mi rację. Tymczasem dziś Darek Bartoszewicz zdaje się wycofywać z własnych informacji:
Z koncepcjami zagospodarowania przestrzennego tego terenu panuje bowiem potworny bałagan. Każda gazeta pokazuje inną wizualizację, akurat taką, jaką udało się przechwycić od anonimowego informatora ewentualnie z pracowni architektów Andrzeja Skopińskiego lub Bartłomieja Biełyszewa. Obaj architekci od 1992 r. (wtedy wygrali konkurs międzynarodowy) opracowują kolejne warianty zabudowy wokół Pałacu Kultury pod dyktando zmieniających się władz. Żaden z ostatnich "obrazków" nie został jeszcze oficjalnie namaszczony - na publicznej prezentacji przez obecną ekipę z ratusza. Jeden (publikujemy go dziś na stronie 17 w głównym grzbiecie "Gazety") - jak ustalił nasz dziennikarz Michał Wojtczuk - najbardziej przypadł do gustu zarządowi miasta.
Gazeta Stołeczna, 4.02.2008
Jedna uwaga - niczego nie trzeba wyszarpywać, ani bohatersko zdobywać - wizualizacje rozsyła biuro prasowe ratusza, a o tym która najbardziej przypadła do gustu władzom Warszawy wiadomo było blisko dwa tygodnie temu. O tym, że żadna nie jest jeszcze oficjalnym dokumentem też wspomniałem w podlinkowanym wpisie.

03 lutego 2008

Jeszcze dzień, wyjdę stąd...

Mówi się o niej czasem "najdłuższa ulica w Warszawie", bo przejście przez nią zajmuje niektórym wiele lat. Zawsze, gdy szedłem wzdłuż murów Rakowieckiej zastanawiałem się, czy mieszkańcy okolicznych domów widzą z okien spacerniak. A i owszem - z bloków spółdzielni mieszkaniowej o wdzięcznej nazwie Temida widać mianowicie głowy tych, którzy raz dziennie spędzają czas na tym oto spacerniaku:

W tle wieżowce Śródmieścia i piramida na dachu SGH. Rozwaliło mnie to, co na tym zdjęciu nie jest już terenem więzienia, lecz podwórkiem bloku:

Też klimatycznie, nie? Nie wiem, czy mieszkanie z takim widokiem jest zdrowe dla głowy. Wiem, ze radio tej nocy wpisało się w sytuację, i gdzieś koło północy usłyszeliśmy znany refren "Jeszcze dzień, wyjdę stąd...". Niezły lot.

29 stycznia 2008

Jestem w nastroju niezapraszalnym

Nędza portali społecznościowych dopadła mnie dziś na raty. Najpierw na naszej-klasie zaprosił mnie do grona swoich przyjaciół użytkownik Legia Warszawa, a teraz "jeden z moich najbardziej odjechanych znajomych" o imieniu "regulamin kont pocztowych Wirtualnej Polski" umożliwił mi zostanie "następną gwiazdą internetu pokazując swoje talenty". Muszę tylko dołączyć do bahu.

Bahu shrahu.

28 stycznia 2008

My Mini City: Osiedle Ruda

Jeszcze do końca nie wiemy, jak to dokładnie działa, ale właśnie złapaliśmy z bratem nową zabawę w sieci. To coś jakby społecznościowa wersja Sim City online - każde kliknięcie w poniższy link daje mi nowych mieszkańców. Co poza tym? Trudno na razie ocenić - może się okazać, że zabawa jest na krótko, ale póki co zapraszam do mojego miasta: http://osiedle-ruda.myminicity.com/

PS: Wpadnijcie też do brata: http://spoko-city.myminicity.com/

24 stycznia 2008

Wayne's Coffee pod kopułą

Kiedyś na dyskusjach.pl wespół z przyjaciółką prowadziliśmy wątek z recenzjami warszawskich kawiarni. Było ich tak niewiele, że w przerwach między zajęciami bez trudu nadążaliśmy z odwiedzaniem kolejnych. W nawiązaniu do tej tradycji podzielę się pewnym odkryciem.

Reaktywować zwyczaju recenzowania kawiarni raczej mi się nie uda, są zresztą bloggerzy, którzy się w tym wyspecjalizowali, więc nie będę z nimi konkurował. Zresztą w między czasie kawa z przyjemnego elementu związanego z wolnym czasem stała się dla mnie niemal wyłącznie przemysłowym płynem podtrzymującym funkcje życiowe w takich chwilach, jak dziś - na wieczornej końcówce dyżuru na ten przykład.

Nawet w mojej ulubionej i wciąż bezkonkurencyjnej Karmie na placu Zbawiciela nie pijam już takim smakiem jak kiedyś. O większości sieciówek w ogóle nie mówię, bo tam jakoś paliwa obniża się w przykrym tempie (a może to moje podniebienie się wyjaławia?). Tak czy owak trafiłem ostatnio na miejsce z niezwykle dobrą kawą i uważam to za fakt wart odnotowania.

To miejsce to Wayne's Coffee - sieciówka, choć stosunkowo nowa i mała, ja znam tylko dwie kawiarnie z tym logo. Jedna jest w budynku dawnej Ikei w al. Jerozolimskich, a druga w Złotych Tarasach. A te ostatnie są częstym punktem na mojej trasie ze Śródmieścia na Służewiec, więc techniczne postoje na kawę i wuzetkę są wpisane w rozkład jazdy.

To zresztą jest dobry przyczynek do dygresji o samych Tarasach, które lada chwila będą obchodziły pierwsze urodziny. Wpisały się w mój warszawski krajobraz bardzo szybko i bardzo naturalnie głównie dzięki połączeniu z podziemiami dworców Centralnego i Śródmieście. Zawsze lubiłem te korytarze – to jest warszawski underground, ten z piosenki Toma Waitsa. Ze swoimi mieszkańcami, ciemną stroną, obok której codziennie prześlizgują się tysiące nieświadomych przechodniów. Tarasy tylko spotęgowały efekt, przydały kontrastowych widoków, skomplikowały perspektywy przestrzenne i przede wszystkim powiększyły podziemny labirynt o dodatkowe zakamarki. Uwielbiam tam łazić z muzyką na uszach, często nawet naginam trochę swoją marszrutę. Zresztą to akurat nie wymaga wysiłku - Tarasy mają naprawdę świetną lokalizację.

Gdy się otwierały, trwał ożywiony spór o to, czy centrum handlowe w takim miejscu ma sens. Cóż - dla mnie ma. Choć rzadko wpadam tam na typowe zakupy (bliżej mam do Arkadii), to właśnie tu rzeczywiście zdarza mi się liznąć tego, co niektórzy nazywają kulturą malli. Nie żeby mi to jakoś imponowało czy było niezbędne - ale akurat w ZT rzeczywiście zatrzymuję się na moment z pewną przyjemnością. Cenię sobie to, że zwykle jest tam dość luźno, jak na przybytki tego typu.

I korki w Centrum wcale nie są większe.

No i widok spod kopuły jest naprawdę fajny. Niech się chowają krytycy - WOW! effect na mnie działa.

A jak mam więcej czasu lub pretekst w postaci spotkania, to staram się w ZT zahaczyć o Wayne's Coffee (fatalne inicjały, właśnie zauważyłem). Latte podają tam w wielkich kubkach, owsiane ciastka też są solidnej średnicy, ceny zaś nie odstają od warszawskiej średniej. No i kawa jest po prostu pyszna - nie wiem co to za gatunek i czy można ją tam kupić, ale czasami mam ochotę zamówić drugi taki kubek.

Słowem: polecam :)

Konkurencji gratulujemy wyczucia

Miałem już nie jechać po konkurencji, ale sami się proszą. Jutrzejsze Życie Warszawy przyniosło właśnie RSS-em artykuł o młodych szczecinianach mieszkających w stolicy, którzy założyli stowarzyszenie, które ma promować ich miasto wśród warszawiaków. Idea szczytna, pochwały godna. Tyle że nazwa stowarzyszenia jest taka jakby nie na dziś: Lecim na Szczecin.

Casą może?

Fakty medialne na placu Defilad

Dziwne rzeczy dzieją się ostatnio wokół placu Defilad. Z tym, że dzieją się głównie w przestrzeni medialnej. Zamieszanie zaczęło się w okolicy weekendu (w poniedziałek nadrabiałem lekturę gazet z kilku dni, więc trudno mi teraz odtworzyć, które to dokładnie były wydania), gdy "Rzeczpospolita" i "Polska" (nawiasem mówiąc tu projekt KDT awansował do rangi całego planu zagospodarowania, a kilka dni temu w telewizyjnym Kurierze pokazali go zamiast projektu Muzeum Sztuki Nowoczesnej) ogłosiły, że we wtorek zapadnie ostateczna decyzja o przyszłości tego placu. Jako że tematem zajmuję się od wielu miesięcy, przyjąłem te rewelacje z obawą; coś przeoczyłem? Szybko okazało się jednak, że to burza w szklance wody - sprawa miała po prostu stanąć na posiedzeniu zarządu miasta.

Zarząd miasta to niestatutowe ciało, które nie może podejmować decyzji - to nic więcej, jak cotygodniowe robocze spotkanie Hanny Gronkieiwcz-Waltz z jej zastępcami. Owszem, w ten wtorek stanęło na nim kilka ważnych spraw, w tym kwestia zagospodarowania placu Defilad. Tyle, że to żaden przełom. Wbrew temu, co pisze "Polska", posiedzenia nie zwołano też specjalnie z tego powodu - rzecznik ratusza, Tomasz Andryszczyk tłumaczył nawet, że spotkanie może potrwać do wieczora, tak wiele punktów jest do omówienia.

Niestety, tego samego dnia temat podchwycił TVN24 wraz z "Faktami", które w głównym wydaniu próbowały te karkołomne tezy obronić. Z mizernym skutkiem, co akurat rozumiem - w lokalnych warszawskich perypetiach na pewno trudno się połapać kolegom, którzy na co dzień w tym bagienku nie robią.

Trochę trudniej usprawiedliwić kolegów z "Rzeczpospolitej", którzy puszczają na swoich łamach takie farfocle:
– Im wyżej, tym lepiej – ocenia wszystkie pomysły przewodniczący komisji ładu przestrzennego w Radzie Warszawy Paweł Czekalski, szef klubu PO. Jako najbardziej realny wskazuje wariant wieżowców od ul. E. Plater. – Od momentu obowiązywania obecnego planu zagospodarowania, czyli przez półtora roku, do urzędu miasta wpłynęły tylko cztery wnioski od inwestorów o wydanie warunków zabudowy. To świadczy o tym, że ten plan miał błędne założenia. Nie opłaca się stawiać niskich budynków na tym najdroższym w stolicy gruncie – stwierdza Czekalski.
Pomijam fakt, że szef klubu partii rządzącej dwumilionowym miastem, odpowiedzialny w dodatku za jego ład przestrzenny powinien się zdobyć na nieco bardziej pogłębioną refleksję urbanistyczną, niż tylko im wyżej tym lepiej. Zdumiewa to, co dzieje się dalej - koronnym argumentem przeciwko planowi ma być to, że nie podoba się inwestorom? To może od razu oddajmy im Pole Mokotowskie i inne zielone tereny pod zabudowę mieszkaniową - to się na pewno spodoba i nie trzeba będzie latami procedować nad planami... Na tym nie koniec - dowodem, że się nie podoba jest to, że inwestorzy nie składają wniosków o warunki zabudowy dla tego terenu. Panie Czekalski, na litość Boską, tam gdzie uchwaliliśta wreszcie plan zagospodarowania nie wydaje się warunków zabudowy - to procedura wymyślona dla tych terenów, gdzie planów radni wciąż nie mają czasu przyjąć (czyli dla 80% powierzchni Warszawy, jakby Pan zapomniał). Radny z komisji ładu przestrzennego nie zna elementarnych procedur. Nie zwracają na to uwagi dziennikarze piszący na co dzień o inwestycjach. Nic to - tvn24.pl powtarza te mądrości i w świat idzie komunikat, że obowiązujący plan jest do dupy.

Idealny nie jest, to skądinąd fakt.

Tymczasem zarząd radzi o tym i o tamtym. Wieczorem odpowiedzialny za inwestycje wiceprezydent Jacek Wojciechowicz informuje, że w sprawie placu Defilad umyślono zrobić tak: z czterech wariantów przygotowanych przez Biełyszewa i Skopińskiego wybrano dwa - ten, który właściwie nie ma nic wspólnego z ich pierwotnym projektem i w niewielkim stopniu modyfikuje obowiązujący plan (o trzy wieżowce) i ten, który redukuje kolisty bulwar i koronę wieżowców do minimum, czyli też wnosi stosunkowo niewiele. Ale wbrew temu, co w środę ogłasza "Gazeta Stołeczna" ostateczna decyzja jeszcze nie zapadła. Nie podpisano żadnego dokumentu, nie zlecono sporządzenia projektu nowego planu według wytycznych - nic z tych rzeczy. Wojciechowicz informuje, że następnym etapem będzie odesłanie obu tych pomysłów do Rady Architektury, która ma je ocenić.

Rada Architektury i Rozwoju Miasta to kolejne niestatutowe ciało - Hanna Gronkieiwcz-Waltz powołała je niby w zastępstwie zlikwidowanego stanowiska Naczelnego Architekta Miasta, tyle że rada nie ma żadnej władzy. Może doradzać. I rzeczywiście - na temat placu Defilad radzi od października. I radzić będzie dalej. Nic z tego nie wynika - na placu nadal obowiązuje plan zakładający niską zabudowę. Do tego, by od strony ulicy Emilii Plater dopuścić wieżowce droga jest jeszcze daleka i wyboista. Trzeba zlecić przygotowanie projektu planu, uwzględnić w nim wiele różnych uwag, wyłożyć do wglądu, poddać publicznej debacie, uwzględnić kolejne uwagi i odwołania od decyzji je odrzucających, wreszcie przegłosować nowy plan w Radzie Miasta. Do końca kadencji na pewno się nie uda.

Stosunkowo najdokładniej pisze o tym "Życie Warszawy", choć też w newsowym tonie. "Gazeta Stołeczna" od samego początku krytykowała pomysł Hanny Gronkieiwcz-Waltz, by w ogóle dłubać przy planie. Przestrzegała, że przez kilkanaście lat nie udało się tam nic zbudować i teraz, gdy jest na to szansa, szkoda z niej rezygnować. Nie przeszkodziło to jednak kolegom ze "Stołka" obwieścić w środę, że oto na placu Defilad ziścił się bodaj pierwszy cud zapowiadany przez Platformę Obywatelską. Mam tu zresztą także żal czysto prywatny, za te mianowicie słowa:
Od wielu miesięcy żyliśmy tylko domysłami. Nikt nie wiedział, jakie centrum Warszawy pichcą stołeczni rajcy za zamkniętymi drzwiami swoich gabinetów. Pojawiały się tylko jakieś plotki i przecieki, a każdy był inny.
Tak się składa, że wizualizacje tego, co "pichcą rajcy" były dostępne od października i wystarczyło postać kilka godzin pod właściwymi drzwiami, by je dostać. Albo dzień później zajrzeć do "Dziennika" i wyrwać z zaklętego kręgu domysłów i przecieków. Albo poprosić biuro prasowe. Zresztą po nas obrazki pokazały inne warszawskie gazety z jednym wszakże wyjątkiem. Nie jedyny to zresztą news, którego "Stołek" dyplomatycznie nie zauważa do dziś. Czy wieżowce Hinesa i Gminy Żydowskiej przy placu Defilad ogłosi w którymś momencie jako swoje newsy? Czy można stwierdzi, że "Dziennik" się trochę pospieszył z ich publikacją, tak jak z informowaniem o tym, że Pirelli RE planuje zabudować około 300 ha terenów Huty Warszawa?

Mniejsza wszak o osobiste żale i o stołkową zmianę frontu. Nie pojmuję jak starzy wyjadacze z Czerskiej, którzy bądź co bądź uczyli mnie podstaw zawodu i pomagali przetrzeć pierwsze szlaki w urzędowo-administracyjnej dżungli, mogą wciskać taki kit. Okej, wiem, "Dziennikowi" też da się wiele zarzucić - zresztą sam raczej w nas, niż w konkurencję uderzam na blogu. Ale medialny bałagan wokół placu Defilad strasznie mnie wkurzył także dlatego, że od października staram się podkreślać, że prace nad tymi projektami to działania wstępne, dalekie od ostatecznych rozstrzygnięć.

Na koniec wszak w jednej kwestii się ze "Stołkiem" zgodzę - wersja wprowadzająca do planu więcej zieleni i wieżowce od strony Emilii Plater, to istotnie zadziwiająco rozsądna propozycja. Tak rozsądna, że jeśli dojdzie do skutku - sam ogłoszę cud, bo też pomysłu z korso żałować nie będę.

©
Jeśli chcesz wykorzystać jakiś materiał z tej strony, pamiętaj o podaniu źródła.
--
Obrazek Małego Powstańca na deskorolce autorstwa Jerzego Woszczyńskiego wykorzystałem dzięki uprzejmości autora.
--
Szablon: Denim by Darren Delaye.