15 lutego 2008

PRemier Tursk

Nie, to nie literówki w tytule - nasz premier zdaje się robić wszystko, by upodobnić się do serialowego bohatera, premiera Konstantego Turskiego z Ekipy.

Najpierw zadeklarował, że z wizytą do USA uda się rejsowym samolotem, co zresztą byłoby chyba kontynuacją pomysłu z kampanii wyborczej, gdy tym samym sposobem zjednywał sobie sympatię Polaków kursujących między macierzą a Wyspami. Potem pojechał na wywczas bez ochrony i zapędzał się na czarne trasy narciarskie (nie jest to może serialowy premier na paralotni, ale jak sie nie ma, co się lubi...).
- Kampania się skończyła, a Tusk dalej swoje - komentować mogłaby opozycja (i pewnie to robi, ale nie chce mi się szukać cytatów). Oni nazywają to pewnie populizmem, sympatycy premiera mówią prawdopodobnie o oszczędnościach i tanim państwie. To drugie jest naiwne, to pierwsze jest przesadą. Tak naprawdę to tylko PR i z technicznego punktu widzenia nawet niezły, bo obiektywnie rzecz biorąc nie można premierowi czynić zarzutów, z tego co robi.

Można natomiast zarzucić mu wiele, w kwestii tego, czego nie robi. Ale nie chce mi się wchodzić w politykę, dodam tylko jeden tag, który z pozoru nie ma związku z treścią notki i będzie wiadomo do czego piję.

To już serial czy jeszcze reality show?


PS: Wiadomo coś o kontynuacji tego serialu?

10 lutego 2008

Bardzo celnie

Po sprawiedliwości - bardzo celny komentarz Michała Wojtczuka do tekstu o pikiecie kupców ze stadionu X-lecia. Zgadzam się całkowicie, że czas przeciąć tę kpinę i powiedzieć wprost, że kupcy nie mogą liczyć na to, że ktoś im coś da w prezencie. Tylko jakoś nie wierzę, że znajdzie się odważny. Pozwolę sobie wrzucić w całości:

Bezczelność czy histeria - komentarz
Michał Wojtczuk

Sam już nie wiem, co kieruje kupcami ze Stadionu Dziesięciolecia: histeria czy bezczelność? Te płacze, te pikiety. Wszystko dlatego, że Ministerstwo Sportu nie chce im w ekspresowym tempie i bez przetargu wydzierżawić pod nowy bazar blisko 30 ha ziemi, po której ma przebiegać w przyszłości trasa Olszynki Grochowskiej. Rzeczywiście, skandal. Jak ktoś śmie nie dać kupcom tego, czego chcą? Przecież im się należy. Przecież są solą ziemi. Przecież zeszli z korony stadionu, gdy skończyła się im umowa dzierżawy - a mogli urządzić burdę, coś podpalić. Taka niewdzięczność za ich dobrą wolę ich spotyka! Pora stawiać barykady, odbić Stadion Dziesięciolecia, zamknąć łańcuchem gabinet ministra Drzewieckiego, obrzucić jajami wojewodę Kozłowskiego, zwymyślać prezydent Gronkiewicz-Waltz i na wszelki wypadek wysłać petycję o odwołanie Euro 2012 do Michela Platiniego.

A teraz bez żartów. Szanuję ciężką pracę ludzi, którzy dzień w dzień wstają o nieludzkich godzinach, by zarabiać na życie. Muszą jednak zrozumieć, że wpisanie targowiska (!) przy Radzymińskiej na listę inwestycji niezbędnych dla organizacji piłkarskich (!) mistrzostw Europy było tylko surrealistyczną przedwyborczą grą pod publiczkę. Kupców nikt nie krzywdzi. Przeciwnie, ratusz zamierza władować ciężkie miliony w modernizację działki na Marywilskiej, którą bez przetargu wydzierżawi pod bazar. To prawda, jego budowa potrwa. Do tego czasu kupcy muszą znaleźć sobie inne miejsce - w hali Maximus w Nadarzynie, hali KDT czy gdziekolwiek indziej. Nikt tego za nich nie zrobi. Tak jak nikt nie zaprowadzi za rękę zwalnianego pracownika na nową posadę.

04 lutego 2008

Gdy kilka dni temu pisałem o medialnej burzy wokół placu Defilad, nie myślałem, że konkurencja tak ochoczo przyzna mi rację. Tymczasem dziś Darek Bartoszewicz zdaje się wycofywać z własnych informacji:
Z koncepcjami zagospodarowania przestrzennego tego terenu panuje bowiem potworny bałagan. Każda gazeta pokazuje inną wizualizację, akurat taką, jaką udało się przechwycić od anonimowego informatora ewentualnie z pracowni architektów Andrzeja Skopińskiego lub Bartłomieja Biełyszewa. Obaj architekci od 1992 r. (wtedy wygrali konkurs międzynarodowy) opracowują kolejne warianty zabudowy wokół Pałacu Kultury pod dyktando zmieniających się władz. Żaden z ostatnich "obrazków" nie został jeszcze oficjalnie namaszczony - na publicznej prezentacji przez obecną ekipę z ratusza. Jeden (publikujemy go dziś na stronie 17 w głównym grzbiecie "Gazety") - jak ustalił nasz dziennikarz Michał Wojtczuk - najbardziej przypadł do gustu zarządowi miasta.
Gazeta Stołeczna, 4.02.2008
Jedna uwaga - niczego nie trzeba wyszarpywać, ani bohatersko zdobywać - wizualizacje rozsyła biuro prasowe ratusza, a o tym która najbardziej przypadła do gustu władzom Warszawy wiadomo było blisko dwa tygodnie temu. O tym, że żadna nie jest jeszcze oficjalnym dokumentem też wspomniałem w podlinkowanym wpisie.

03 lutego 2008

Jeszcze dzień, wyjdę stąd...

Mówi się o niej czasem "najdłuższa ulica w Warszawie", bo przejście przez nią zajmuje niektórym wiele lat. Zawsze, gdy szedłem wzdłuż murów Rakowieckiej zastanawiałem się, czy mieszkańcy okolicznych domów widzą z okien spacerniak. A i owszem - z bloków spółdzielni mieszkaniowej o wdzięcznej nazwie Temida widać mianowicie głowy tych, którzy raz dziennie spędzają czas na tym oto spacerniaku:

W tle wieżowce Śródmieścia i piramida na dachu SGH. Rozwaliło mnie to, co na tym zdjęciu nie jest już terenem więzienia, lecz podwórkiem bloku:

Też klimatycznie, nie? Nie wiem, czy mieszkanie z takim widokiem jest zdrowe dla głowy. Wiem, ze radio tej nocy wpisało się w sytuację, i gdzieś koło północy usłyszeliśmy znany refren "Jeszcze dzień, wyjdę stąd...". Niezły lot.

29 stycznia 2008

Jestem w nastroju niezapraszalnym

Nędza portali społecznościowych dopadła mnie dziś na raty. Najpierw na naszej-klasie zaprosił mnie do grona swoich przyjaciół użytkownik Legia Warszawa, a teraz "jeden z moich najbardziej odjechanych znajomych" o imieniu "regulamin kont pocztowych Wirtualnej Polski" umożliwił mi zostanie "następną gwiazdą internetu pokazując swoje talenty". Muszę tylko dołączyć do bahu.

Bahu shrahu.

28 stycznia 2008

My Mini City: Osiedle Ruda

Jeszcze do końca nie wiemy, jak to dokładnie działa, ale właśnie złapaliśmy z bratem nową zabawę w sieci. To coś jakby społecznościowa wersja Sim City online - każde kliknięcie w poniższy link daje mi nowych mieszkańców. Co poza tym? Trudno na razie ocenić - może się okazać, że zabawa jest na krótko, ale póki co zapraszam do mojego miasta: http://osiedle-ruda.myminicity.com/

PS: Wpadnijcie też do brata: http://spoko-city.myminicity.com/

24 stycznia 2008

Wayne's Coffee pod kopułą

Kiedyś na dyskusjach.pl wespół z przyjaciółką prowadziliśmy wątek z recenzjami warszawskich kawiarni. Było ich tak niewiele, że w przerwach między zajęciami bez trudu nadążaliśmy z odwiedzaniem kolejnych. W nawiązaniu do tej tradycji podzielę się pewnym odkryciem.

Reaktywować zwyczaju recenzowania kawiarni raczej mi się nie uda, są zresztą bloggerzy, którzy się w tym wyspecjalizowali, więc nie będę z nimi konkurował. Zresztą w między czasie kawa z przyjemnego elementu związanego z wolnym czasem stała się dla mnie niemal wyłącznie przemysłowym płynem podtrzymującym funkcje życiowe w takich chwilach, jak dziś - na wieczornej końcówce dyżuru na ten przykład.

Nawet w mojej ulubionej i wciąż bezkonkurencyjnej Karmie na placu Zbawiciela nie pijam już takim smakiem jak kiedyś. O większości sieciówek w ogóle nie mówię, bo tam jakoś paliwa obniża się w przykrym tempie (a może to moje podniebienie się wyjaławia?). Tak czy owak trafiłem ostatnio na miejsce z niezwykle dobrą kawą i uważam to za fakt wart odnotowania.

To miejsce to Wayne's Coffee - sieciówka, choć stosunkowo nowa i mała, ja znam tylko dwie kawiarnie z tym logo. Jedna jest w budynku dawnej Ikei w al. Jerozolimskich, a druga w Złotych Tarasach. A te ostatnie są częstym punktem na mojej trasie ze Śródmieścia na Służewiec, więc techniczne postoje na kawę i wuzetkę są wpisane w rozkład jazdy.

To zresztą jest dobry przyczynek do dygresji o samych Tarasach, które lada chwila będą obchodziły pierwsze urodziny. Wpisały się w mój warszawski krajobraz bardzo szybko i bardzo naturalnie głównie dzięki połączeniu z podziemiami dworców Centralnego i Śródmieście. Zawsze lubiłem te korytarze – to jest warszawski underground, ten z piosenki Toma Waitsa. Ze swoimi mieszkańcami, ciemną stroną, obok której codziennie prześlizgują się tysiące nieświadomych przechodniów. Tarasy tylko spotęgowały efekt, przydały kontrastowych widoków, skomplikowały perspektywy przestrzenne i przede wszystkim powiększyły podziemny labirynt o dodatkowe zakamarki. Uwielbiam tam łazić z muzyką na uszach, często nawet naginam trochę swoją marszrutę. Zresztą to akurat nie wymaga wysiłku - Tarasy mają naprawdę świetną lokalizację.

Gdy się otwierały, trwał ożywiony spór o to, czy centrum handlowe w takim miejscu ma sens. Cóż - dla mnie ma. Choć rzadko wpadam tam na typowe zakupy (bliżej mam do Arkadii), to właśnie tu rzeczywiście zdarza mi się liznąć tego, co niektórzy nazywają kulturą malli. Nie żeby mi to jakoś imponowało czy było niezbędne - ale akurat w ZT rzeczywiście zatrzymuję się na moment z pewną przyjemnością. Cenię sobie to, że zwykle jest tam dość luźno, jak na przybytki tego typu.

I korki w Centrum wcale nie są większe.

No i widok spod kopuły jest naprawdę fajny. Niech się chowają krytycy - WOW! effect na mnie działa.

A jak mam więcej czasu lub pretekst w postaci spotkania, to staram się w ZT zahaczyć o Wayne's Coffee (fatalne inicjały, właśnie zauważyłem). Latte podają tam w wielkich kubkach, owsiane ciastka też są solidnej średnicy, ceny zaś nie odstają od warszawskiej średniej. No i kawa jest po prostu pyszna - nie wiem co to za gatunek i czy można ją tam kupić, ale czasami mam ochotę zamówić drugi taki kubek.

Słowem: polecam :)

©
Jeśli chcesz wykorzystać jakiś materiał z tej strony, pamiętaj o podaniu źródła.
--
Obrazek Małego Powstańca na deskorolce autorstwa Jerzego Woszczyńskiego wykorzystałem dzięki uprzejmości autora.
--
Szablon: Denim by Darren Delaye.