Glory Glory Tomasz Kuszczak!
dowodów szukajcie w prawej szpalcie.
"Monitor Nieruchomości" został przygotowany przez grupę redNet, znaną z działalności konsultingowej oraz z innego popularnego serwisu - Tabeli Ofert. Twórcą - zarówno strony merytorycznej, jak i layoutu - jest Radek Górecki, były szef działów nieruchomościowych w "Pulsie Biznesu" i "Dzienniku". W tym drugim tytule mieliśmy okazję nie tylko pracować razem, ale przede wszystkim się zaprzyjaźnić. Przyznam, że gdy zaczynaliśmy pracę w Axlu jego fascynacja rynkiem nieruchomości była dla mnie niezrozumiała. Trzy lata później tworzyliśmy już na tyle zgrany duet, że niektórzy deweloperzy do dziś nie przyjęli do wiadomości, że nie pracujemy już razem i zapraszają nas na spotkania we dwóch. Zamierzamy to zresztą wykorzystać i od czasu do czasu łączyć siły. Tak więc drżyj rynku nieruchomości! :)
Portal zaskakuje wyglądem - prostym, oszczędnym, nowoczesnym, pozbawionym zbędnych elementów i wodotrysków. To nowa jakość pośród serwisów atakujących ostrą kolorystyką i różnorodnością elementów. Mamy też ostry podział na sekcje przypominające gazetowe szpalty. W Polsce nikt tak nie projektuje stron WWW z wiadomościami, a szkoda, bo to olbrzymi atut serwisu, szczególnie takiego, który dopiero ma walczyć o czytelnika.
Zdjęcia są dosyć przypadkowe i - jak widzę w Google - niezbyt oryginalne. Pogoda nie sprzyjała zabawie w fotografowanie samego budynku z zewnątrz. W śniegu i szarówce nie wygląda zbyt efektownie, co trochę mnie zaskoczyło, bo architektura Daniela Libeskinda zawsze wydawała mi się efektowna, by nie powiedzieć, że efekciarska. Tymczasem zygzakowaty gmach muzeum wcale nie wystaje ponad niezbyt ciekawe, wielkomiejskie otoczenie, choć ani bryle, ani detalowi nie sposób odmówić oryginalności.
Takich efektownych miejsc na pograniczu architektury jest jednak w muzeum jeszcze kilka. Kolejnym, na które trafia się z podziemnej części Nowego Budynku jest - widoczna także na wcześniejszym zdjęciu z zewnątrz - Wieża Holocaustu. Pusta, betonowa, surowa przestrzeń pogrążona w mroku, z jedynym pionowym otworem w górze, dającym niewielką ilość światła - hipnotyzujący widok dla człowieka stojącego na samym dole. Milkną tu wszystkie rozmowy.
Jedyny wyjątek stanowi Void of Momory - przestrzeń, do której nie tylko można, ale wręcz trzeba wejść. Dno kolejnej pionowej, betonowej struktury pokryte jest wyciętymi z metalu twarzami o przeraźliwej mimice. Jest ich 10 tysięcy. Ogromne metalowe twarze, deptane przez widzów, wydają z siebie przeraźliwy, powodujący dreszcze, kakofoniczny dźwięk. Praca izraelskiego rzeźbiarza Menashe Kadishmana robi przytłaczające wrażenie, choć i jej zarzuca się efekciarstwo. Mnie jednak te elementy, gdzie eksponatem jest nawet nie budynek, ale wykreowana przez jego twórców przestrzeń, poraziły najbardziej.
Oczywiście widz jest przez ten labirynt prowadzony za rękę, krok po kroku, z pomocą iPoda z audioguidem, na który składa się ponad pięć godzin nagrań - narracji, relacji świadków, wypowiedzi fachowców. A to nie wszystko, bo elementy audio i wideo są jeszcze na samej ekspozycji, która - pomimo wielu interaktywnych elementów, także tych skierowanych do dziecięcej publiczności - jest jednak dość sztampowa. Gabloty, plakaty, obrazy, książki - wszystko, czego oczekiwalibyśmy od zwyczajnego muzeum, w ogromnej, trudnej do ogarnięcia ilości.
Muzeum Historii Polski dostało właśnie zgodę od Zarządu Dróg Miejskich - budynek może powstać nad Trasą Łazienkowską, w miejscu gdzie jej wykop przecina Skarpę Wiślaną, tuż obok Zamku Ujazdowskiego i wyznaczanej przez niego Osi Stanisławowskiej. Kluczowe uzgodnienie wydać musi Stołeczny Konserwator Zabytków - dość przypomnieć, że to właśnie ochrona osi uniemożliwiła budowę większego, spełniającego kryteria najważniejszych europejskich rozgrywek stadionu Legii kilkaset metrów dalej.
Obawiam się niestety, że te ograniczenia bardzo mocno okroją autorom konkursowych prac pole do popisu. Zabraknie tu miejsca dla prac zaskakujących, odważnych, niecodziennych. Do tego dochodzi jeszcze tematyka samego muzeum, przy której trudno będzie uzasadnić architekturę niekonwencjonalną. Historyczne otoczenie, bliskość Łazienek, Traktu Królewskiego - obawiam się, że będą to argumenty za architekturą do przesady skromną, podczas gdy w tym miejscu spokojnie mogłoby stanąć coś przełamującego schemat. Nie chcę tu rzucać zgranymi już nieco nazwiskami architektów, którzy popadli w schemat łamania schematów, ale osobiście w tym miejscu dałbym uczestnikom swobodę i liczył na to, że trudne czasy zachęcą do udziału szukające zajęcia sławy, które pogodzą te trudne warunki z oczekiwaniem architektury zapadającej w pamięć (wzbraniam się przed słowem "ikonicznej").
Często spotykam się wśród architektów z opinią, że wizualizacje szkodzą architekturze. Że ją psują, że kiedyś (kiedyś było inaczej, kiedyś było lepiej), gdy pracowało się na modelach, to dopiero było coś! I patrząc na niektóre modele, choćby te prezentowana przez Christiana Kereza w warszawskim Muzeum Sztuki Nowoczesnej - modele jego przyszłej siedziby - można łatwo zrozumieć, o co im chodzi.
Pomysł budowy muzeum socjalizmu Socland w Pałacu Kultury ma już swoje lata i przechodził długą ewolucję. Zmieniały się założenia i pomysły architektoniczne. Kilka miesięcy temu powrócił, a wraz z tą informacją pojawił się właśnie powyższy obrazek. Przyznam się szczerze, że gdy go zobaczyłem, nabrałem do projektu większej sympatii.