24 maja 2007

O równości

Dziennik.pl nagłaśnia dziś swoje - tzn. pewnie papierowego Dziennika, albo Faktu - odkrycie. A mianowicie to, że w reklamie zachęcającej do zatrudniania niepełnosprawnych chłopaka na wózku zagrał sprawny aktor.

Jako że przez pewien czas zajmowałem się w "Stołku" problemami osób niepełnosprawnych, wciąż jestem dość wrażliwy na te sprawy. Tym razem nie jestem jednak w stanie zrozumieć oburzenia. Kryje się bowiem u jego podstaw dość poważny błąd logiczny.

Jeśli bowiem niepełnosprawni oczekują, że będą traktowani na równi ze sprawnymi, a przynajmniej że do ideału równego traktowania będzie się dążyć i to nie tylko na rynku pracy, to chyba powinni zakładać, że jest to - do pewnego stopnia, oczywiście - relacja wzajemna. Co w tym konkretnie przypadku oznaczać powinno chyba, że o wyborze aktora do reklamówki powinno decydować nie to, czy istotnie jest niepełnosprawny, ale to co decyduje o wyborze, gdy chodzi o sprawnych - umiejętności i to, czy człowiek ten pasuje do roli. Akurat ten atak na PFRON uważam więc za chybiony - tym bardziej, że jest wiele powodów, by poważnie zabrać się za to, co dzieje się w tej instytucji.

22 maja 2007

Makabra

Z dużym zainteresowaniem śledzę publikację "Stołka" na temat planowanego pomnika, który ma upamiętnić ofiary UPA. Potworny, głupi pomnik ma stanąć na placu Grzybowskim.

Przez wzgląd na drastyczne obrazki tekst nie będzie ilustrowany. Kto jednak chce poznać szczegóły, kliknąć powinien w link do pierwszego tekstu o tej chorej historii i przeczytać rozmowę z autorem tego wiekopomnego dzieła.

Dzisiejszy "Stołek" przynosi kolejny tekst o pomniku - okazało się bowiem, że zdjęcie, które zainspirowało autora w ogóle nie ma związku ze sprawą. Dla zwolenników pomnika nie ma to szczególnego znaczenia i prawdę powiedziawszy dla warszawiaków, którzy będą musili oglądać o dzieło też chyba nie. Muszę jednak przyznać, że na dzisiejszy tekst nie byłem w stanie zareagować inaczej, niż histerycznym śmiechem. Może to zawodowa znieczulica, może biurowa głupawka, ale chwilami mam wrażenie, że to jakiś skecz Monty Pythona w polskich realiach. Najpierw portfolio autora pomnika:
prof. Marian Konieczny (autor m.in. pomników: Nike w Warszawie, Włodzimierza Lenina w Nowej Hucie, Jana Pawła II w Licheniu)
Rzeźbiarz na każde czasy. - Kochani, ja wam wszystko wyrzeźbię - chciałoby się sparafrazować piosenkarza z Misia. O stanie umysłów autorów tego pomysły dobrze świadczy ta wypowiedź:
Jan Niewiński, szef komitetu kresowiaków, broni makabrycznego projektu. - Pomnik nie jest dokumentem. To artystyczna wizja prof. Koniecznego pokazująca martyrologię najbardziej niewinnych. Miał przedstawić dzieci wbite na sztachety czy wykrojone nożem OUN-owca z łona matek? Wybrał wizję mniej drastyczną, ale poruszającą - mówi Niewiński.
Gazeta Stołeczna, 22.05.2007
A mógł zabić... Nie sposób się zresztą nie dopatrzyć zawoalowanej groźby - jak nie ten, to wyrzeźbię Wam jeszcze gorszy. To chyba jakiś nieuleczalny przypadek nienawiści, ale nie Polaków do Ukraińców, tylko raczej Krakowa do Warszawy.

W stolicy najwyższy czas ogłosić pokoleniowe moratorium na budowę pomników i zmienianie nazw ulic. Tylko to może nas uchronić przed kolejnym wariactwem tego typu.

13 maja 2007

Jaki kraj, takie wino

MMM pokazał ostatnio na swoim blogu coś, co nie mogło ujść mojej uwadze: prawdziwie niemieckie wino. Tymczasem ja przywiozłem z Turynu włoską odpowiedź na tę niecną prowokację - wino, które po rocznej degradacji pewnie zmierza właśnie ku pierwszej lidze ;)

Jeszcze go nie piłem, więc notkę trzeba będzie potem uzupełnić o dwa zdania recenzji. Ale skojarzenie domagało się szybkiego upublicznienia. Nawiasem mówiąc w sklepie były jeszcze wina Fiat, Alfa Romeo i chyba Lancia.

A w zanadrzu mam jeszcze kilka obrazków z Włoch, które z czasem postaram się tu pokazać. Szczególną galerię chciałbym zatytułować "nie da się" i zadedykować warszawskim urzędnikom. Będzie to seria zdjęć z dziedziny miejskich inwestycji, takich jak tunele w skałach, dworce kolejowe w tychże tunelach i autostrady na estakadach po 80 metrów wysokości. A także nieco skromniejsze, jak ścieżki rowerowe wygrodzone z pasa drogi na wąskich uliczkach starówek. Słowem wszystko to, czego zdaniem włodarzy Warszawy zrobić się nie da.

27 kwietnia 2007

Miłego weekendu

Nie mogę w to uwierzyć, ale to prawda - jadę na urlop. Tak się z tego powodu wzruszyłem, że zacząłem oglądać zdjęcia z zeszłorocznego wypadu do Pragi (m.in. tu i tu, jeśli ktoś jest zainteresowany). I znalazłem jeszcze jedno - naprawdę - zrobiłem je rok temu:


No to do zobaczenia za kilka dni :)

24 kwietnia 2007

Bomba z opóźnionym zapłonem

Społeczna bomba z opóźnionym zapłonem weszła w ostatnią fazę odliczania. 30 czerwca "Jarmark Europa" musi zostać zamknięty - ogłosił wczoraj przedstawiciel Centralnego Ośrodka Sportu zaskakując tym zarówno kupców, jak i władze Warszawy.

Na początek wyjaśnienie - w przeciwieństwie do wielu internautów i niektórych dziennikarzy używam w stosunku do pracowników Jarmarku Europa określenia kupcy a nie handlarze. Nie dlatego, że się z nimi utożsamiam czy solidaryzuję z ich sprawą - po prostu nie widzę powodów, by używać określenia pejoratywnego.

Jestem oczywiście za tym, by bazar zlikwidować i cieszę się, że Euro jest pretekstem do rozwiązania tej sprawy. Sprawy, którą przez lata hodowały wspólnie władze Warszawy i rząd, do którego należy ten teren.

W kampanii wyborczej kandydaci na prezydenta stolicy zapowiadali, że zajmą się kupcami. I bardzo dobrze - większość kupców to mieszkańcy stolicy, którzy tu pracują, mieszkają i last but not least płacą tu podatki. Mówię oczywiście nie o tych, którzy handlują pirackimi płytami i kradzionymi komórkami. A tych zjawisk od stadionu - wbrew temu, co mówią uczciwi kupcy - oddzielić się nie da. To właśnie kumulacja handlu bazarowego w jednym miejscu doprowadziła do tego, że swoją oazę znalazły tam także zjawiska patologiczne.

Kupcy mówią: tu powinien zostać handel, nigdzie w Europie nie buduje się stadionów w centrum. To prawda - stadion Olimpijski w Berlinie czy londyńskie Wembley nie stoją w City, tylko dobrych kilka stacji metra czy kolei od ścisłego centrum. Ale też nie stoją na obrzeżach, takich jak warszawska Białołęka, gdzie stadion widzieliby kupcy. Poza tym to, że tak robi się na świecie, nie oznacza że w realiach warszawskiej Pragi nie warto zrobić inaczej - ja uważam, że właśnie bliska Praga jest odpowiednikiem lokalizacji takich, jak w Londynie czy Berlinie. Tylko tu można mówić o sensownej infrastrukturze, tylko tu da się ją szybko stworzyć. Nie ma się co spierać o to, gdzie stadion mógłby powstać - nie ma na to czasu.

Dziki handel w blaszanych budach musi zniknąć z tego miejsca i z tym kupcy będą się musieli pogodzić, ale bez awantur się nie obejdzie. To, że pracują tam przez 17 lat nie oznacza wprawdzie, że coś im się należy. Ale to miasto i rząd przez cały ten czas tolerowały półdziki, szemrany bazar w tym miejscu cały czas nic z nim nie robiąc. Dzisiejsze roszczenia kupców to efekt tolerancji dla tego półanarchistycznego tworu.

Kupcy chcą więc ugrać coś dla siebie. 30-letnią dzierżawę atrakcyjnej działki lub wręcz jej własność. To nierealne - analogiczna umowa z kupcami z placu Defilad właśnie została podważona i pewnie nigdy nie zostanie zrealizowana. Przykład tureckiego centrum Maximus jest nieadekwatny, bo tam działkę po prostu kupiono. Skoro więc kupcy - jak sami twierdzą - są drugim po Orlenie przedsiębiorstwem w Polsce, powinni kupić działkę i zbudować tam sensowny obiekt. I to jest zadanie dla miasta i rządu - znaleźć taką działkę i od razu przygotować dla niej warunki zabudowy, które umożliwią budowę, ale zapobiegną powstaniu kolejnej rodzącej patologię prowizorce. A nie proponować puste pole.

To będzie pierwszy i najtrudniejszy sprawdzian dla komitetu organizującego Euro 2012 w Polsce. Jeśli to się uda - uwierzę, że uda się wszystko inne.

Ale trzeba to powiedzieć wprost: kupcy ze stadionu będą musieli opuścić bazar i zainwestować w nowe miejsca pracy. I nikt - ani rząd, ani miasto - nie może im tego finansować czy dotować. Muszą sobie poradzić sami i na pewno im się uda, skoro przez tyle lat borykali się z realiami wolnego rynku na najbardziej elementarnym poziomie. Dlaczego nie mieliby sobie poradzić z poważniejszym wyzwaniem? Muszą to potraktować jako szansę. Kategorycznie sprzeciwiam się jednak temu, by wspierać ich z publicznych środków. Bo idąc tym tropem każdemu warszawiakowi powinno się sfinansować zakup mieszkania tylko dlatego, że mieszka tu i płaci podatki od dawna. Bez komuny, bez populizmu bardzo proszę!

Kto będzie miał odwagę powiedzieć to kupcom? Na razie COS powiedział im tylko pierwsze zdanie - na polecenie rządu, jak sądzę, z dnia na dzień uciął spekulacje o tym, czy można przedłużać handel w tym miejscu. Rząd chciał pewnie pokazać, że zdecydowanie zajął się Euro. Ale teraz nie może zostawić miasta z problemem kupców, bo nie samo miasto ten problem wytworzyło.

A decyzję COS popieram - wyobrażam sobie, że im wcześniej zacznie się kupców stawiać wobec pewnych faktów, tym szybciej uda się wyegzekwować to, co nieuchronne. Handel do ostatniej chwili, gdy pod stadionem staną maszyny budowlane oznaczałby jedno - w tej ostatniej chwili kupcy powiedzieli by no pasaran i zaszantażowali cały kraj groźbą zablokowania Euro jako takiego. A tak dojdzie do tego rok wcześniej. I, jak znam życie, i tak do samego końca będzie walka, bijatyki z policją i przykuwanie się do blaszanych budek. Nie zazdroszczę rządzącym, którzy będą musieli połączyć determinację z dużym wyczuciem - przecież nie wyślą na stadion wojska, bo, pomijając wszystko inne, UEFA od razu odbierze nam Euro.

Popieram więc COS i rząd, rozumiem, że miasto jest w trudnej sytuacji i mówię: odpowiedzią jest szybka, zdecydowana decyzja - prawo pierwokupu (tyle miasto może kupcom dać, nie więcej) do działki takiej, jak ta przy dworcu wschodnim (w gestii PKP, ale i to pod pretekstem Euro da się załatwić, jak sądzę). Na to, by pod pretekstem starań o Euro coś komuś dawać w prezencie się po prostu nie godzę.

20 kwietnia 2007

Euro na wesoło

Jednym z niezaprzeczalnych uroków mojej pracy są te dni, kiedy odwiedza nas Pan Humorek. A że powodów do śmiechu warszawska rzeczywistość dostarcza co krok, odwiedza nas często. Wczoraj mnie to ominęło, bo pracowałem w domowym zaciszu. Sądząc po tym, co znalazłem dziś w redakcji, musiało być wesoło.

Przodował TW Saneczkarz, mistrz ciętej riposty i prześmiewczej kreski. Na początek uraczył nas wstępnym projektem maskotki Euro 2012. Gdybym był naczelnym puściłbym to do gazety. I pewnie dlatego nie jestem, jak czujnie zauważył inny kolega w innym kontekście.

Nie znającym warszawskich klimatów czytelnikom wyjaśniam, kim jest Uwak. Uwak to obywatel Wietnamu, który o godzinie 5 nad ranem wózkiem podobnym do tego z rysunku rozwozi towar po Stadionie Narodowym, tj. Dziesięciolecie zwanym też tu i ówdzie Stadionem Przyjaźni Polsko-Wietnamskiej. Miejska legenda mówi, że nazwa wzięła się stąd, że ciągnąc ciężki wózek mówią do napotkanych przechodniów "U-wag, u-wag!".

Potem zaś powstała lista najpilniejszych inwestycji związanych z Euro:

PLAN EUROPARAFIADY 2012 (zwanej Mistrzostwami Europy Polska - Ukraina)
  1. Budowa Świątyni Opatrzności
  2. Budowa Kościoła Sportowego na Polu Mokotowskim
  3. Budowa Kościoła i Sanktuarium pw. Księży Sportowców Męczenników na terenie splantowanego Parku Ujazdowskiego
  4. Budowa Świątyni Najświętszej Pocieszycielki Narodu Polskiego Odwiecznego Moralnego Zwycięzcy ma terenie odzyskanym po wyburzeniu Pałacu Kultury i Nauki
  5. Budowa Pomników Jana Pawła II Piłkarza Wszechczasów we wszystkich 16 miastach wojewódzkich
  6. Budowa Stadionu Parafialnego im. Jana Pawła II w Licheniu
  7. Budowa Stadionu Narodowego im. Jana Pawła II wraz z lotniskiem międzynarodowym im. Jana Pawła II we Włoszczowej
  8. Budowa Stadionu Dziękczynnego im. Jana Pawła II w Wadowicach
  9. Budowa Stadionu Wotywnego im. Jana Pawła II na miejscu osuszonego jeziora Wigry przy klasztorze Kamedułów.
  10. Rewitalizacja Stadionu X-Lecia w Warszawie wraz z nadaniem mu imienia Jana Pawła II i przekształcenie Jarmarku Europa w wioskę olimpijską z obsługą wietnamsko-murzyńską połączone z ochrzczeniem i zlustrowaniem ich wszystkich w trybie pilnym
  11. Rewitalizacja nawierzchni dróg tam gdzie to będzie potrzebne, za pomocą suchej masy bitumicznej i gumiaków*.
  12. Szczęść Boże!
* I tu znów niezbędne jest wyjaśnienie - to niestety nie jest żart. Jak przystało na bacznie obserwujących rzeczywistość dziennikarzy kilka razy zauważyliśmy już, że tak właśnie łata się w Warszawie dziury w jezdni: szufla gorącej masy i udeptywanie kaloszami. Nic nie przesadzamy - XXI wiek!

Zupełnie poza redakcją wybór UEFA celnie skomentował Korespondent w Berlinie.

Na koniec zaś żart branżowy, z Euro nie związany. Obowiązkiem dyżurnego dziennikarza jest - nie tylko u nas za pewne - obdzwanianie służb miejskich, w tym Dyżurnego Technicznego. Który nawiasem mówiąc wcale się tak nie nazywa - zależnie od tego, kto tam akurat zasiada, stanowisko to ma inną nazwę, ale zawsze coś z bezpieczeństwem lub kryzysem w tytule. Działa to tak, że zazwyczaj to oni dowiadują się od nas, że coś się stało - jak żyję nie pamiętam, bym się kiedyś od nich dowiedział o jakimś wypadku. Do legendy zaś przechodzą najróżniejsze formy wyrażenia przez nich tego, jak błogi spokój panuje w Warszawie. I znów mistrz karykatury w najwyższej formie:


Przez chwilę żałowałem, że nie byłem w redakcji ;)

---------------------------------{ edit }---------------------------------

A przy okazji nie ma to jak podczepić się pod duże wydarzenie i zlinkować na stronie z dobrą marką:
Oglądalność, moi drodzy - o to w tym wszystkim chodzi. Takich wyników jeszcze nie miałem, a przecież do Euro jeszcze mnóstwo czasu. Chyba reklamy google pojawią na sidebarze ;) A swoją drogą że też nie wpadłem na to, że na dobrej domenie z 2012 w nazwie będzie można zrobić interes...
---------------------------------{ edit }---------------------------------
Znowu niechcący wyłączyłem komentarze pod tym postem - już można, jakby ktoś sobie chciał poużywać ;)

18 kwietnia 2007

Mamy Euro!

Pokerowa rozgrywka pani prezydent się nie udała - gdyby decyzja była inna, mogłaby zatrzeć ręczę z zadowolenia nad własną bezczynnością. A tak... panika w ratuszu, jak sądzę. Obym się mylił, oby się coś ruszyło. Na razie nie potrafię się cieszyć z wiadomości, która dotarła z Cardiff.

17 kwietnia 2007

Sprostowanie

Wbrew temu, co napisałem w notce Euro 2012 - w Polsce ale nie w Warszawie? władze Wrocławia nie kupiły klubu Śląsk wraz ze stadionem. Przynajmniej na razie - głosowanie rady miasta w czwartek, a wynik nie jest jeszcze przesądzony.

Nie zmienia to jednak faktu, że inne samorządy zainteresowane Euro robią więcej, niż stołeczny, który nie robi właściwie nic. Choć jak donosi dziś za PAP-em Radio dla Ciebie, jakieś działania pozorują i nawet wysłali do Cardiff swojego przedstawiciela niezbyt wysokiej rangi.

Tak czy owak decyzję UEFA poznamy jutro koło południa.

Za sprostowanie nieścisłości dziękuję Chodakowi.

14 kwietnia 2007

Prawie 2000...

Lada chwila licznik na rowerze przekroczy 2000 km. A kilka dni temu stuknął dopiero rok, odkąd na nim jeżdżę. Nowy sezon zainaugurowałem już dobrych kilka tygodni temu - dziś do 120 km dorzuciłem kolejnych 50. Po raz kolejny byłem w Palmirach i, jak zawsze, miejsce to zrobiło na mnie wrażenie. Ale nie przywiozłem zdjęć z cmentarza - kto chce, znajdzie je w sieci, a kto może powinien się tam wybrać samemu. Z nastrojem wiosennej wycieczki nie ma to może zbyt wiele wspólnego, ale też pewnie właśnie dlatego wrażenie jest aż tak mocne.

Wrzucam za to dwie fotki zrobione kilka kilometrów dalej - na czerwonym szlaku z Palmir do Dziekanowa jest takie miejsce:

Sąsiedztwo Kampinoskiego Parku Narodowego jest dla Warszawy - a raczej dla jej mieszkańców - po prostu zbawienne. Nie znam lepszego sposobu na stres (ani na kaca), niż rajd po takich miejscach. I uwierzycie, że to się dzieje 20 km od Pałacu Kultury? Naprawdę! Zresztą coraz więcej ludzi o tym wie, bo na leśnych ścieżkach chwilami ciasno od rowerzystów. I bardzo dobrze - tu, w przeciwieństwie do lasów w mieście, nikomu nie przyszło do głowy nic tak głupiego, jak zakaz wjazdu dla rowerów.

©
Jeśli chcesz wykorzystać jakiś materiał z tej strony, pamiętaj o podaniu źródła.
--
Obrazek Małego Powstańca na deskorolce autorstwa Jerzego Woszczyńskiego wykorzystałem dzięki uprzejmości autora.
--
Szablon: Denim by Darren Delaye.