17 października 2010

Warszawa w budowie 2: Z widokiem na Bejrut

Historycy polskiej architektury byli pewni, że zginął w czasie II wojny światowej. W tym samym czasie Karol Schayer zaprojektował 130 modernistycznych budynków w stolicy Libanu. W niedzielę niezwykła okazja, by poznać jedyną warszawską realizację - willę przy Frascati.


Urodził się w 1900 roku, we Lwowie. Uczył się na tamtejszej Politechnice, by pod koniec lat 20. przenieść się do Katowic, które przeżywały wtedy gwałtowny rozwój. Zgodnie z ówczesnymi trendami budowano tam "niebotyki", a popularność zdobywał modernizm. Schayer szybko został jednym z liderów tego nurtu.

Tuż przed wybuchem wojny zrealizował swoje największe dzieło - Muzeum Śląskie. W budynku drzwi otwierały fotokomórki, były ruchome schody. Klimatyzacja utrzymywała nie tylko właściwą dla zbiorów temperaturę, ale też ciśnienie wyższe niż na zewnątrz, po to, by do środka nie dostawał się pył z górniczego miasta. Przestrzenie ekspozycyjne oświetlało dzienne światło wpadające przez długie pasy okien. To wszystko dało gmachowi opinię najnowocześniejszego muzeum w Europie.

Ale budynek nigdy nie został otwarty. Wybuchła wojna. Niemcy zniszczyli muzeum, które miało być symbolem polskości Śląska.

Willa marzeń Tyrmanda

Po wojnie słuch o Schayerze zaginął. Pojawiały się nawet informacje, że nie żyje. Tymczasem architekt od 1946 roku mieszkał i pracował w Bejrucie. Jak się tam znalazł, nie wiadomo - wiadomo za to, jak bardzo wpływowym architektem został. W całym mieście zrealizowano ponad 130 budynków jego autorstwa. To on nadał śródziemnomorskiej metropolii modernistyczne oblicze.

W Warszawie jest tylko jeden dom jego autorstwa - modernistyczna willa rodziny Chmielewskich przy ul. Frascati 4 z końca lat 30.

- Na rogu Frascati i Pułkownika Nullo właśnie wykańczano dom o kubaturze wskazującej, że budują ludzie bogaci, jako rezydencję lub ograniczony wynajem czynszowy. Stylistycznie wywodził się, jak tu wszystko, z Bauhausu i od Perreta, ale był już dalej o dwie dekady niepohamowanego rozwoju funkcjonalnych form, współczesnych tworzyw, metali, ceramik, mas plastycznych. Byłem młody, z niezamożnej kamienicy na Trębackiej, chciwy spełnień materialnych, które zdawały mi się rdzeniem powodzeń, i dom ten kojarzył mi się z urodą egzystencji z przedwojennych komedii filmowych, hollywoodzkich i rodzimych: fascynujący, motyli byt milionerów i gwiazd ekranu, pośród błyskotliwych akcesoriów w geometryczną sztancę, opływowych mebli, Myrna Loy lub Maria Malicka na modernistycznie giętych sofach. (...) Syciłem oczy jego konstruktywistycznym zwieńczeniem w zielonkawym okafelkowaniu, tarasem wkomponowanym w bryłę. Roiłem, że kiedyś będę miał pieniądze, wrócę tu i postaram się o ten dom – pisał o willi w "Dzienniku 1954" Leopold Tyrmand.

Z Bejrutu do Warszawy

Postać Schayera odkrywa dziś dr George Arbid - libański historyk architektury, profesor Universytetu Harvarda. Pisząc o libańskim modernizmie, nie mógł nie pisać o uznanym architekcie z Polski. Szukając informacji na jego temat, trafił z kolei na wzmianki o jego śmierci i oniemiał. Zafascynowany poświęcił Schayerowi całe lata swojej pracy.

Dziś dorobek Schayera jest w Libanie tak samo niezrozumiany jak powojenny modernizm w Polsce. Praca w tak odległym zakątku świata nie chroni przed tymi samymi zagrożeniami, na które narażony byłby z pewnością tu - rozbiórkami, przebudową, a także niezrozumieniem i pogardą.

Wystawa na Frascati

Od niedzieli przez dwa tygodnie warszawiacy będą więc mieli okazję podwójną - nie tylko będą mogli poznać twórczość ważnego architekta, ale też zajrzą do niedostępnej na co dzień willi jego autorstwa. Pierwszą wystawę dorobku Karola Schayera Arbid i Ane Janevski z Muzeum Sztuki Nowoczesnej przygotowali bowiem właśnie w ogrodzie przy Frascati 4.

Budynek został po wojnie przebudowany - zabudowano taras, zlikwidowano okrągły prześwit, a jego wnętrze zostało zdemolowane. Podzielił więc los wielu pereł architektury - tak w Polsce, jak i w Libanie.

WILLA Z WIDOKIEM NA BEJRUT - WYSTAWA

Wystawie towarzyszy wykład  prof. George'a Arbida: 17 października, godz. 16.00, Audytorium Muzeum Sztuki Nowoczesnej, ul. Pańska 3.

2 komentarze:

  1. Zgodnie z ówczesnymi trendami budowano tam "niebotyki"

    Szkoda, że to słowo po wojnie umarło śmiercią "naturalną". Nasz obecny "drapacz chmur" to dosłowna kalka z niemieckiego (Wolkenkratzer).

    Gdybym był dziennikarzem, to używałbym go a nawet nadużywał. Tylko i właśnie po to, żeby je przywrócić polszczyźnie :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dosłowna kalka… ale polonista ze mnie ;-)

    OdpowiedzUsuń

©
Jeśli chcesz wykorzystać jakiś materiał z tej strony, pamiętaj o podaniu źródła.
--
Obrazek Małego Powstańca na deskorolce autorstwa Jerzego Woszczyńskiego wykorzystałem dzięki uprzejmości autora.
--
Szablon: Denim by Darren Delaye.